Diabli nadali, czyli pozostałe rodzaje, których jest za mało, by rozdzielać

"Pozwólcie oczyścić drogę dla mego mistrza..." Pozostało jeszcze kilka rodzajów japońskiej broni, których nie omówiłem wcześniej. Jest ich tak niewiele, że nie ma sensu ich rozdzielać na grupy. Tu właśnie trafiły różnorakie rzutki, nożyki i dziwadła. I żeby było jasne-tomahawka tu nie będzie. Najpierw drugi, do spółki z dużo wcześniej omówionym Kogarasu maru, z moich ulubieńców-Shuriken. Trudno mi się dziwić, w końcu klimaty skrytobójców są częścią mojego świata już dość długo. Ktoś rzuci hasło: "Dobra, idź dalej, shurikeny wszyscy znamy". A ja takiemu spryciarzowi mówię: "Guzik prawda, wiesz, co zjesz". Po pierwsze- grafika powyżej. Te wykałaczki to też shurikeny. Dokładniej Bo-Shurikeny. Są pierwszymi przedstawicielami swego rodzaju, jeśli nie jedynymi, którym do powstania niepotrzebna była telewizja. Wszystkie następne-3,4,5,6,8 ramienne i tak dalej-to wytwór popkultury, żeby przeciętny odbiorca miał przy czym oczy wybałuszać. Mimo to ich różnorodność...