Rzeczony temat, czyli podział Nihon-tō


"Czas umierać..."
Na pytanie: "Jakie ostrza nam zaprezentujesz?" odpowiadam: "Panie, różne, różniste". I nie bez powodu zacytowałem Kabaret Tey, gdyż tak samo, jak tamtejsze "bombki" (pozdrawiam osoby będące w temacie), ostrza japońskie mogą się pochwalić różnorodnością, nawet jeśli jest ich jedynie 13 lub 14. 15, jeśli liczyć jedno fikcyjne. Ale nie zrobię z tego Biblii Tysiąclecia. Nie przesadzajmy. Postaram się omówić całość w miarę krótko i na temat. Więc ruszamy.

Budowę zostawię na inny czas. Tutaj chodzi o rodzaje i ich cechy charakterystyczne. Te piękności dzielą się na:
-długie (niektóre aż nazbyt)
-średnie i krótkie (jest ich tyle, że lepiej je ścisnąć w takim ugrupowaniu).
Zaczniemy od ostrzy długich. Tylko błagam, bez porównań, mózg od nich wysiada. Polecimy tu jednak od góry do dołu, czyli od najdłuższych do najkrótszych. Czyli na pierwszy ogień idą...

Nodachi i Odachi. "Katany na sterydach", jak to ktoś poetycko ujął. Ale teraz bomba: te 2 nazwy w rzeczywistości...oznaczają tę samą broń! Skubaniec mierzył 1,4 metra z czego głownia osiągała ok.90 cm długości. Raczej nie służył do wojaczki właśnie przez swoje rozmiary. Jego przeznaczeniem było zrzucanie jeźdźca z konia lub łamanie koniom nóg. W obu przypadkach konsekwencje były identyczne- uziemienie kawalerii.


Kolejnymi są Tachi i wszystkim dobrze znana Katana. Dlaczego oba naraz? Ponieważ katana stanowi następcę tachi, choć jest od niego ciut krótsza. Patrząc, co postęp robi ze wszystkim dookoła, katana miała szczęście- jest to bowiem drugi z japońskich mieczy. A już od ery Muromachi wpisała się w karty historii lepiej niż jakikolwiek inny oręż.

Kogarasu maru. Jeden z moich ulubieńców pośród japońskich ostrzy. Nazwa oznacza małego kruka, zresztą sama głownia przypomina pióro. Stanowi przejście między Tsurugi, o którym za chwilę, oraz Tachi. Od niego pochodzi ostateczny kształt katany, choć z jedną dostrzegalną różnicą-katana jest jednosieczna. Oczywiście powyżej.

Wyżej wspomniany Tsurugi, prawdopodobnie wzorowany był na chińskim mieczu Jian. Mający długoletnią tradycję, obecnie zaliczany jest do trzech przedmiotów zwanych Cesarskimi Regnaliami. Znany jako Kusanagi-no-Tsurugi, czyli Miecz-Trawosiecz.


Uchigatana. Odrobinę podobna do Kogarasu maru, jest jednak mieczem jednosiecznym. Lekka, jednoręczna, nadawała się do walki w pomieszczeniu. Przyrównywana do Tachi, mimo różnic w przeznaczeniu i dotyku. Jej głownia mierzyła od 60 do 70 centymetrów.

Ostatnimi z długich ostrzy są Bokken i Zanbato. Pierwszy to miecz drewniany, głównie przeznaczony do treningów. Choć zdarzały się wyjątki w jego użytkowaniu. Jak Musashi Miyamoto. Drugi zaś to ostrze wręcz gargantuiczne, problem w tym, że nie istnieje. Zanbato powstał bowiem na potrzeby mangi i anime. Przykładem jest Zanpakuto dzierżone przez Ichigo-protagonistę serii Bleach.

"Jeśli nie wyjdziesz stąd w tej chwili, dostaniesz kopa w..."
Tyle w temacie długich, pora na resztę. Tu już będzie bardzo krótko, wcale nie z powodu rozmiarów. Po prostu niewiele idzie o nich powiedzieć. No to do roboty.
Na początek Kodachi i Wakizashi. Dlaczego tak? Te dwa cwaniaczki niejednokrotnie są mylone ze względu na budowę. Jedyną różnicą jest długość-kodachi nie przekraczał 60 cm długości. Sami oceńcie ich podobieństwo:


Następny model to Choku-tō, dzierżony przez tego rudego w GIFie. To jeden z najstarszych mieczy w historii płatnerstwa japońskiego. Prosty, jednoręczny, z krótkim, gładkim ostrzem. Do obrony podczas wędrówki.


Kabutowari, miecz z głownią wzorowaną na żuku rohatyńcu. Ostrze tępe jak twórca tego bloga, służyło do uszkadzania zbroi przeciwnika. Nie było jednak szans na choćby zarysowanie hełmu. W Japonii przypomina Jitte, w krajach europejskich zaś ma odpowiednika, jakim jest lewak.


Najmniejszy, lub raczej najkrótszy w tym gangu jest Tantō. W zasadzie jest to sztylet, choć jego ostrze zachowało regułę bycia japońskim-tak samo, jak pozostałe, jest ono jednosieczne i ścięte z jednej strony.


Ostatnim ostrzem na tej stronie jest ninja-tō, znany też jako Shinobi-gatana lub Ninjaken. Nie muszę zapewne objaśniać, kto go używał. Tak przynajmniej sugeruje nam popkultura. W rzeczywistości zaś nie ma żadnego potwierdzenia na jego istnienie. A że każdy tu wchodzący wie, jak ten oręż wygląda, nie ukazuję tu ryciny.

To tyle w kwestii nihon-tō samego w sobie. Sami widzicie, jak ich mało. Właśnie dlatego nie tylko o nich ten blog. Następne stronice ("które dosłownie się topią w temperaturze pokojowej, zrobione z koźlej m...y, czy jakoś tak") przybliżą inne rodzaje broni pochodzenia japońskiego. Sami się przekonacie, że tamtejszy arsenał to nie tylko miecz.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Diabli nadali, czyli pozostałe rodzaje, których jest za mało, by rozdzielać

Wstęp